Monday 27 July 2015

Moje poniedziałki

Mój blog rozpoczęłam jako zadanie w ramach kursu dla nauczycieli eTwinning. Planowałam inny tytuł, napisałam dwa posty i ... zostawiłam z braku czasu. Stąd, jak widać, minęło kilka miesięcy, zanim zdecydowałam się na kontynuację, ale ze zmienionym tytułem: "Moja Grecja", który może nie jest szczególnie oryginalny, ale oddaje planowaną przeze mnie zawartość i treść bloga.
A że dzisiaj jest poniedziałek, początek tygodnia - uznałam, że to dobry dzień na wskrzeszenie bloga i jednocześnie niezły temat na post.
Tak więc: Kali evdomada! "Dobrego tygodnia" - jak to sobie życzą Grecy w każdy poniedziałek! I zaczynamy...
Poniedziałek po grecku to Veutera (czytaj: veftera), czyli "drugi" - więc jak widać dla Greków kolejność dni tygodnia jest trochę inna niż u nas. U nas wtorek, to drugi dzień - u Greków "trzeci" (triti), a nasz czwartek - u nich jest "piąty" (pempti).
Posłuchaj dni tygodnia po grecku. 
Poniedziałek u mnie mija pod hasłem "laiki". "Laiki" skrót od "laiki agora" to po prostu rynek uliczny, na którym przede wszystkim sprzedawane są owoce i warzywa (często przez samych rolników), choć można też kupić odzież i artykuły gospodarstwa domowego. Zwykle wszystko jest tańsze niż w sklepach, a w przypadku owoców, warzyw, jajek itp. - zdecydowanie świeższe. Truskawki z "laiki" trzymają mi się nawet tydzień, podczas gdy sklepowe na drugi, trzeci dzień nadają się do wyrzucenia.

W miastach i miasteczkach greckich nie ma jakiegoś jednego wyznaczonego miejsca na rynek, lecz sprzedawcy wędrują po różnych miejscach w różnych dniach. W mojej dzielnicy "laiki" przypada akurat w poniedziałek, ale w innych dzielnicach będzie to inny dzień. Na laiki wyznacza się zwykle jakąś jedną lub dwie ulice, stąd powoduje to niezły chaos komunikacyjny dla kierowców i autobusów, które muszą wtedy mieć nieco zmienioną trasę. Rynek trwa od rana (w mojej dzielnicy od godziny 7, 8 rano) do około godziny 15.00 zanim sprzedawcy nie zlikwidują swoich kramów i cała ulica nie zostanie posprzątana. Znalezienie miejsca na parkowanie, które ogólnie w Grecji nie należy do rzeczy łatwych, w dniu laiki jest nieomal niemożliwe: raz, że ulice, na których rozłożone są kramy, są wyłączone z ruchu i parkowania, dwa - wszystkie pobliskie ulice są zajęte przez pojazdy rolników.
Samo chodzenie po laiki też do łatwych nie należy. Grecy kupują wszystko kilogramami, więc prawie każdy ma specjalny wózek, w którym składa swoje zakupy. A tłumy ludzi z wózkami powodują "korki" na laikowej drodze, w której ruch jest oczywiście dwustronny. Poza tym żelazne wózki starego typu chętnie zaplątują się w inne wózki lub ubrania, więc trzeba bardzo uważać.


Wybór artykułów to kolejny problem - jak tu wybrać np brzoskwinie wśród 15 - 20 kramów??? Wszystkie wyglądają równie pięknie, a sprzedawcy zachęcają, niejednokrotnie częstując ewentualnych nabywców. Cena też bywa podobna, poza tym niższa cena nie zawsze jest dobrym wyznacznikiem, bo może dotyczyć produktu gorszej jakości. Ceny spadają zwykle pod koniec dnia, gdy rolnicy chcą się pozbyć towaru. Sama wybierając towar kieruję się zwykle wyglądem i zapachem, a jeśli można próbować - także smakiem. Ponadto moja doświadczona grecka teściowa wybrała mi już kilku sprzedawców, u których zawsze kupuję. Mam więc już "swojego" pana od pomarańczy, czy "swoją" panią od jajek. A tak, to patrzę, przy którym kramie kłębi się tłum - ludzie pewnie wiedzą lepiej....
Sporo zdjęć z laiki można zobaczyć na ciekawej stronie napisanej po angielsku: Athens Guide.